Jedną z wielkich zalet jeżdżenia dłuższych dystansów na rowerze jest to, że bez wyrzutów sumienia mogę sobie wszamać snickersa. Albo dwa. Ewentualnie pięć.
Bo przecież paliwa człowiek potrzebuje. Jednak kalorie kaloriami, ale syrop glukozowy i tłuszcz palmowy można by zamienić na coś bardziej wartościowego. Czasami kupuję po prostu batony z dobrym składem (jak np. te z serii Dobra Kaloria, albo Bossman firmy Bałtyk – sama żurawina, daktyle, migdały, orzechy i płatki owiane, a smakuje jak milion dolarów, polecam!).
Powiem nieskromnie, że śmiało mogłabym produkować batony konkurencyjne! Naturalne, ekspresowe w przygotowaniu i smakowite (no chyba, że ktoś nie lubi masła orzechowego). Dostarczą mnóstwa węglowodanów i całkiem sporo białek i idealnie sprawdzą się na wakacyjnych górskich wycieczkach, rowerowych rozjazdach czy długich wybieganiach!
A ich przygotowanie jest dziecinnie proste:
5 kopiastych łyżek masła orzechowego i 3 łyżki miodu podgrzać na małym ogniu, cały czas mieszając, aż się rozpuszczą
Do tego dodać:
7 łyżek płatków owsianych
2 łyżki nasion konopii
1 łyżkę ostropestu
2 łyżki siemienia lnianego
2 łyżki nasion chia
2 łyżki wiórków kokosowych
garść rodzynek
2 łyżki otrąb(składniki można dowolnie modyfikować, jak kto lubi: zamiast rodzynek dać orzechy albo jagody goji, otręby zastąpić amarantusem, whatever)
Wszystko wymieszać i wyłożyć na blachę wyłożoną papierem do pieczenia, rozprowadzić i wyrównać, a potem wstawić do lodówki na parę godzin. Pokroić na prostokąty, zawinąć każdy w osobny papierek i wsadzić do plecaka albo kieszonki koszulki rowerowej i pochłonąć, gdy siły zaczną nas opuszczać 🙂
PS. Nie pytajcie, jak długo można je przechowywać. W mojej lodówce jeszcze nigdy nie musiały przetrwać dłużej niż tydzień, więc nie wiem.